Warto dokonać zmiany

Proces zapoczątkowany metodą centrum aktywności lokalnej, przerodził się w profesjonalne wdrażanie metody organizowania społeczności lokalnej. O trudach i sukcesach  mu towarzyszących z Dominiką Wójcik z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Radomiu rozmawia Monika Makowiecka.

Od kiedy MOPS w Radomiu realizuje metodę środowiskowej pracy socjalnej?

Od 2000 roku, czyli od czasu kiedy pracujemy metodą Centrum Aktywności Lokalnej. To były początki, które wpłynęły na zmianę postrzegania metody środowiskowej i wytyczyły nowe kierunki pracy w społecznościach lokalnych.

Jak pracownicy Ośrodka, przyjęli możliwość pracy metodą CAL?

Bardzo różnie, ponieważ pracownicy socjalni zresztą jak i kierownicy oraz dyrekcja postrzegali metodę CAL jako nowinkę, może nawet jako coś czego się baliśmy. Wiem z własnego doświadczenia, jak będąc pracownikiem socjalnym w Zespole Pracy Socjalnej nr 2, współuczestniczyłam w tworzeniu pierwszego zespołu CAL, zawiązanego w Śródmieściu. Myśmy to odbierali bardzo różnie, nie wiedzieliśmy z czym się to wiąże, nie wiedzieliśmy o co chodzi, było to zupełne novum. Pamiętam początki swojej pracy, rok 1997, kiedy w wywiadzie w rubryce praca socjalna wpisywałam wywiad środowiskowy, i to uważałam za przeprowadzoną pracę socjalną.

Co się zmieniło wraz z wprowadzeniem metody CAL?

Był to naprawdę duży przełom, który był procesem wieloletnim. Wśród pracowników były osoby, które w krótkim czasie poczuły sens i zaczęły tą metodą pracować, natomiast były i są osoby, które tak naprawdę tego nie czuły i nie czują również dzisiaj, więc pracują po staremu. W mojej ocenie, wprowadzenie metody CAL było olbrzymim krokiem, który w konsekwencji spowodował zmianę w myśleniu samych pracowników socjalnych, a przede wszystkim zmianę postrzegania pomocy społecznej jako instytucji.

Jak przygotowywaliście się do  pracy metodą CAL?

Zwiększaliśmy wiedzę i umiejętności w zakresie pracy środowiskowej, jednak kompleksowe szkolenia z metody CAL przeszło niewiele osób. Trzy osoby uczestniczyły w dwuletnim cyklu szkoleniowym, natomiast już w ramach wewnętrznych szkoleń, edukowani byli kierownicy i pracownicy Zespołów Pracy Socjalnej. Mieliśmy również możliwość uczestniczenia w szkoleniach tematycznych, na przykład z zakresu samopomocy czy wolontariatu, a także w konferencjach, wizytach studyjnych.

Co postrzegasz jako pierwszy sukces w pracy metodą środowiskową?

Myślę, że dużym sukcesem było przekonanie przedstawicieli instytucji, władz miasta, że warto pracować w społecznościach. Pamiętam pierwszy Zespół CAL w Śródmieściu, kiedy wspólnie z ówczesną kierownik Panią Janiszek próbowałyśmy zapraszać ludzi na spotkania, a oni pytali, o co w ogóle wam chodzi?, spotkania? Mówili, to jest bez sensu, przecież i tak się spotykamy w urzędzie jak trzeba. Jako jeden z małych sukcesów odbieram to, że mimo obaw, na pierwsze spotkanie przyszła cała masa ludzi. Oni wszyscy na nas patrzyli jakbyśmy im dobrą bajkę opowiadały i zupełnie nie wierzyli w zmianę . I w mojej ocenie był to pierwszy sukces, że udało się ludzi przekonać do spotkań, rozmowy i  współpracy. Udowodniliśmy, że można wyjść na ulicę, zrobić spotkania z mieszkańcami przed blokiem i wysłuchać jakie mają problemy, a potem wspólnie z nimi je rozwiązywać.

Inny przykład, mówi się dużo o ulicy Wolanowskiej, blokowisku socjalnym, zmianach jakie zaszły w tamtejszej społeczności, ludziach ją współtworzących. Tam były wzloty i upadki, ale mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że teraz odcinamy kupony od tego co było zrobione przed kilkoma laty. Byłam tam ostatnio na spotkaniu świątecznym,  widać było ewidentną różnicę pomiędzy ludźmi tymi, a inną społecznością, w której dopiero rozpoczynamy pracę środowiskową, gdzie każdy osobno stoi, nie czują wspólnoty. Na Wolanowskiej było wszystko doskonale przygotowane, ludzie byli razem, rozmawiali z gośćmi, byli prawdziwymi gospodarzami. Mają poczucie wspólnoty, że są z jednego miejsca, i mają poczucie takiej sprawczości, ze mogą coś zrobić dla siebie. Jestem przekonana, że ich postawa i zaangażowanie to efekt wieloletniej pracy środowiskowej.

W  2012 roku zdecydowaliście o kolejnych zmianach w pracy MOPS, czym była podyktowana decyzja, przejścia z pracy metodą CAL do pracy metodą OSL?

Postanowiliśmy wdrażać metodę OSL pomimo braku udziału w projekcie Tworzenie i rozwijanie standardów usług pomocy i integracji społecznej. Już w 2011 roku podjęta została decyzja o uruchomieniu zespołu organizatorów społeczności lokalnej, jednak z różnych względów została odłożona w czasie. W lipcu 2012 roku udało się wyodrębnić 5 etatów organizatorów, którzy zostali wcieleni do Zespołu Strategii, Doradztwa Metodycznego i Integracji Społecznej w postaci „komórki OSL”.  Chciałam aby  doświadczenia z lat ubiegłych i innych ośrodków w Polsce były iskrą zapalną dla  organizatorek społeczności lokalnej.

Jak pracownicy realizujący dotychczas metodę CAL przyjęli decyzję o wdrażaniu metody OSL?

Decyzja o wdrażaniu metody OSL została przyjęta bardzo różnie, dało się jednak zauważyć  sytuację podobną do tej sprzed 13 lat, kiedy rozpoczynaliśmy działania CAL. Tak jak wtedy była grupa osób, które uważały, że po co zmiany skoro jest CAL? Ale byli też tacy, którzy decyzję o zmianach przyjęli z dużą ciekawością i chęcią do pracy po „nowemu”.

W jaki sposób dobieraliście kadrę organizatorów społeczności lokalnej?

Pierwszym etapem były zgłoszenia pracowników socjalnych zatrudnionych w Zespołach Pracy Socjalnej, najpierw deklarację złożyło 15 osób, przedłużający się okres oczekiwania na utworzenie zespołu OSL spowodował zmniejszenie grona zainteresowanych do 9, spośród których została wybrana 5. Przy wyborze braliśmy pod uwagę, umiejętności i predyspozycje do pracy metodą środowiskową.

Jakie trudności pojawiły się na etapie wyodrębniania stanowisk organizatorów?

Trudności związane były z potrzebą zmiany postaw, postrzegania pracy środowiskowej. Myślę, że transformacja to bardzo trudny okres, chyba łatwiej jest realizować OSL osobom, które nie mają doświadczeń, łatwiej jest im się uczyć i od początku pracować metodą OSL. Zmiany wymagają czasu, pracownicy muszą stworzyć zespół, nauczyć się współpracy i realizacji wspólnych celów.

O jakich efektach pracy organizatorek można już mówić?

Projektowana jest praca metodą OSL na terenie miasta, dokonano wyboru społeczności lokalnych, ważnym rezultatem jest wykonana diagnoza społeczności lokalnej ul. Marii Gajl. Zostało zorganizowane wydarzenie rodzinne, czyli wyjazd na Stadion Narodowy, w którym uczestniczyli rodzice z dziećmi, a także akcje integracyjne, jest prowadzona praca w partnerstwie, organizatorki współorganizowały klub seniora i klub osób z niepełnosprawnością.

Czy decyzja o przejściu z CAL do OSL wywołała w Tobie obawy?

Tak, pojawiła się obawa, że nowa koncepcja się nie sprawdzi, że pojawią się oczekiwania szybkich efektów pracy. Czasem pojawiają się głosy, że nic nie robimy, myślę, że wynika to z tego, że robienie np. badań, to mrówcza i mozolna praca, której efektów nie będzie widać natychmiast, nie ma takiej możliwości. Myślę, że dla wizerunku organizatorek i dobrego samopoczucia, ważne jest żeby podejmować również działania akcyjne i spontaniczne, tak jak na przykład wyjazdy na stadion,  nie odkładać ich, bo to są działania nośne, je widać i dla osób, które nie dostrzegają mozolnej pracy badawczej jest to duża wartość, choć my wiemy, że jest to jedynie malutki element w procesie pracy OSL.

W jaki sposób na powstanie zespołu OSL, reagowały osoby spoza ośrodka?

Do tej pory reagowali i reagują różnie, nie odebrałam od nikogo entuzjastycznych opinii, raczej jest to postrzegane na zasadzie wprowadzonego nowego rozwiązania, które wymaga rozpoznania.      Pracownicy są członkami Zespołów CAL, informowały, że zmiana wynika z pracy metodą OSL, że jest to kontynuacja pracy metodą CAL. Jest taki lekki znak zapytania, po co zmiany? Na razie ludzie nie widzą różnicy w pracy organizatorek, traktują jak kosmetyczną zmianę.

Jak wyobrażasz sobie pracę OSL za 5 lat?

Podstawy do pracy metodą OSL w naszym ośrodku są silne, społeczności trudnych i wieloproblemowych nie brakuje. Chciałabym, aby za 5 lat było więcej organizatorów, bo miasto jest duże i jest wiele społeczności wymagających pracy środowiskowej. Chciałabym bardzo, żeby to była powszechnie stosowana metoda pracy, żeby nikt się nie dziwił potrzebie pracy w społecznościach.

Instytucji które pracują metodą CAL, które tak jak radomski ośrodek pomocy społecznej mają certyfikat jakości CAL, jest w Polsce kilkadziesiąt, gdybyś mogła wskazać kilka argumentów przemawiających za tym, że warto zdecydować się na  wdrażanie metody OSL?

Z perspektywy 9 miesięcy pracy metodą OSL mogę śmiało powiedzieć, że mimo trudności i lęku przed „nieznanym”  warto dokonać zmiany i podjąć wyzwanie, ale mając świadomość, że jest to praca mozolna, i nie dająca natychmiastowych efektów ale w perspektywie przynosząca naprawdę trwałe pozytywne zmiany. Praca tą metodą pozwala nie tylko uaktywnić środowisko lokalne, ale również pobudzić kreatywność samych pracowników socjalnych, którzy podjęli wyzywanie bycia „Oeselowcami”.

Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w dalszej pracy

Dominika Wójcik – w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Radomiu pracuje od 15 lat, obecnie pełni funkcję Zastępcy Kierownika Działu Pracy Socjalnej, jednocześnie kieruje Zespołem Strategii, Doradztwa Metodycznego i Integracji Społecznej, w skład którego wchodzą m.in. organizatorki społeczności lokalnej.