Zmiany w ludziach, to argumenty, z którymi się nie dyskutuje – mówi Anna Kowalczyk organizatorka społeczności lokalnej z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Radomsku w rozmowie z Moniką Makowiecką.
Monika Makowiecka: Aniu, co kryje się pod nazwą „Trzy Podwórka”?
Anna Kowalczyk: Nazwa ta nawiązuje do trzech ulic: Kolejowej, Św. Rozalii i Zgoda, które objęliśmy naszym działaniem metodą organizowania społeczności lokalnej. Zdecydowaliśmy się na podwórka, bo ulica kojarzy się z czymś anonimowym, chłodnym gdzie ludzie się nie znają, przechodzą obok siebie, a podwórko jest takie bardziej ciepłe, rodzinne gdzie jest integracja.
Pracujesz w tej społeczności od półtora roku, co było podstawą wyboru tego miejsca do wdrażania metody OSL?
Przede wszystkim stereotypowe postrzeganie tego miejsca. O społeczności tej krążyła opinia, że jest z marginesu, uznaliśmy za stosowne aby sprawdzić czy opinie mieszkańców Radomska są słuszne i próbować je zmienić jeśli to prawda.
Praca ze społecznością to długotrwały proces, który należy zaplanować, jak wyglądały Twoje przygotowania?
Razem z Jackiem Pawelcem uczestniczyliśmy w szkoleniu, mieliśmy wsparcie mentora, wszystko to nas mobilizowało i ukierunkowywało, dodatkowo mieliśmy materiały szkoleniowe, z których uzupełnialiśmy wiedzę. Zaczynaliśmy od etapów, które są jakby regulaminowe przy wprowadzaniu metody OSL, oczywiście pewne rzeczy lepiej, inne gorzej nam wychodziły, ale myślę, że te wszystkie niezbędne etapy przeszliśmy. Obecnie możemy już podsumowywać rok pracy ze społecznością, mamy pewien ogląd ale wiemy też, że jej nie zostawiamy i będziemy pracować nadal.
Zatem z jakim zadaniem zmierzyłaś się na początku?
Pierwszym etapem była diagnoza, to był trudny dla mnie etap ponieważ bałam się czy czasowo sobie poradzę, czy diagnoza będzie rzetelnie przeprowadzona i czy ona faktycznie dużo wniesie do naszej pracy. To było trudne i czasochłonne zadanie. Mieliśmy bezpośredni kontakt z mieszkańcami, prowadziliśmy badania przy wykorzystaniu kwestionariusza ankiety, który sami wypełnialiśmy, dodatkowo badanie było uzupełniane przy pomocy wywiadów swobodnych. I to one wniosły dużo jakościowego materiału, ankiety przydały się jedynie do zobrazowania ogólnego stanu społeczności.
Dlaczego badania poprzez działanie uważasz za ważne w diagnozowaniu społeczności?
Ponieważ ma wpływ na dalszą pracę w społeczności, pozwoliło na pierwszy kontakt z mieszkańcami, daliśmy im możliwość wypowiedzenia się, mieli okazję nas poznać jako organizatorów, czyli te osoby, które będą już bezpośrednio pracowały w tym środowisku. Byliśmy razem przez wszystkie etapy, przez wzloty i upadki, ja myślę, że to miało bardzo kluczowe znaczenie. Diagnoza dała nam podstawy do pracy w społeczności, budowania sieci współpracy, szukania sojuszników i umożliwiła wspólne już działanie. Natomiast analizując wymiary empowermentu mieliśmy okazję do jakby retrospekcji do tego etapu i przyglądania się osobom, jakie mają postawy, jakie formułują wypowiedzi, okazało się, że cytaty, które pozostały nam w pamięci były cennym materiałem. Na początku nie zakładaliśmy, że będzie on tak bardzo przydatny.
Jaka była pierwsza inicjatywa w społeczności?
To było wykonywanie stroików, w zasadzie obyła się bez współpracy partnerów, nie wymagała nakładów finansowych. Była to całkowicie inicjatywa mieszkańców, odbyła się w pomieszczeniu piwnicznym, które później przeistoczyło się w klub wolontariusza. Wpłynęła na nawiązanie relacji z przedstawicielami lokalnych instytucji i podmiotów gospodarczych, ponieważ stroiki, które wykonali mieszkańcy zostały wręczone potencjalnym partnerom, stwarzało to okazję do zapoznania się.
Odbył się również piknik, jaki był motyw jego zorganizowania i czemu on miał służyć?
Piknik integracyjny był działaniem wkomponowanym w program aktywności lokalnej, a także jednym z elementów kampanii pod hasłem: Rodzina jest jak…. Jego przesłaniem było pokazanie dobrych stron aktywnego spędzania czasu w gronie rodzinnym, a także czytania dzieciom.
W organizację pikniku byli zaangażowani także mieszkańcy, na czym polegała ich rola?
Jedna z mieszkanek prowadziła imprezę, witała gości, zapowiadała występy, grupa mieszkańców rozkładała sprzęt, opiekowała się dziećmi podczas zabaw i konkursów, a także porządkowała teren. Przygotowali podwórkową piosenkę, która została odśpiewana podczas pikniku, a także rozdawali znaczki promujące kampanię społeczną. Wydarzenie to odbiło się pozytywnym echem, wypowiedzi mieszkańców potwierdzają, że takie działania są potrzebne bo coś się dzieje, coś się zmienia, jest zainteresowanie.
Dużo czasu poświęcacie na spotkania z mieszkańcami, jaki mają charakter i po co są organizowane?
Miejscem spotkań mieszkańców jest klub wolontariusza to takie centrum dowodzenia, tam się dzieje bardzo dużo, spotykamy się co najmniej dwa razy w miesiącu, w zależności od potrzeb, aby coś omówić, zorganizować okolicznościowe imprezy, są to spotkania obywatelskie ale i organizacyjne. Do tej pory myślałam, że one są organizowane dlatego, że my chcemy coś zrobić, że my jesteśmy inicjatorami, ale w obecnej chwili to my jesteśmy zapraszani na takie spotkania, a czasami spotkania odbywają się bez naszej wiedzy ponieważ społeczność na tyle jest zintegrowana, że pewne inicjatywy podejmuje samodzielnie.
Organizowanie społeczności lokalnej to proces ukierunkowany na zmianę społeczną, w jakim zakresie Twoim zdaniem wpłynął on na poprawę jakości funkcjonowania społeczności „Trzech Podwórek”?
Najważniejsze są zmiany dotyczące postaw, mentalności mieszkańców, zmiany wewnętrzne. Myślę, że te zmiany są już widoczne i to nasz największy sukces, co więcej zmiany widzą sami mieszkańcy i w sobie i w innych. Są zintegrowani, znają się, reagują na potrzeby sąsiadów, dbają o siebie wzajemnie, pozdrawiają się, przekazują pozdrowienia dla osób nie mogących brać udziału w spotkaniach, na każdym kroku dostrzegalne są serdeczne wyrazy sympatii. To są drobne zmiany ale myślę, że przekładają się na jakość życia ludzi. Niektóre osoby podjęły wyzwanie uzależnieniom, próbują naprawiać to co jeszcze nie jest do końca stracone. Bardziej angażują się w działania, cenią to, że nasze działania są długotrwałym procesem, że nie kończą się wraz z ukończeniem projektu, ludzie mają potrzebę bycia razem, spotykania się i robienia czegoś wspólnie.
A jak przebiega współpraca mieszkańców?
Współpraca przebiega na bardziej zorganizowanym poziomie bo mieszkańcy siebie znają, znają swoje możliwości i są w stanie pomiędzy sobą rozdzielić zadania, to się przekłada na zintegrowanie „Trzech Podwórek”. Społeczność jest bardziej spójna, zaczynają włączać osoby mniej zaangażowane, interesują się osobami żyjącymi w samotności. Mają większy wpływ na to co się dzieje w społeczności, zgłaszają pomysły, mają większą wiarę w sukces i powodzenie działań. Na początku zgłaszali obawy, czy warto próbować skoro wszystko może spalić na panewce. Na dzień dzisiejszy muszą wierzyć w powodzenie i mieć poczucie sprawstwa skoro planują kolejne wspólne działania.
Co jest dla Ciebie kluczowe w podejmowaniu pracy metodą OSL?
Dobre zdiagnozowanie społeczności, bezpośredni kontakt z tymi, z którymi chce się pracować. Myślę, że samemu trzeba mieć predyspozycje i chęci do pracy z ludźmi oraz mieć satysfakcję z tego co się robi.
A czy poza już wspomnianą diagnozą, inne zadania sprawiały Tobie trudności?
Trudnością był proces budowania sieci współpracy, nie było cykliczności spotkań z potencjalnymi partnerami, chyba nie dokładaliśmy starań aby zadbać o ten proces, a sami partnerzy nie do końca wierzyli w zmiany jakie mogą zajść w społeczności.
Jak je eliminowałaś, co lub kto był pomocny?
Wsparcie otrzymywałam od Zespołu Organizacji Społeczności Lokalnej, Jacka Pawelca, który jest organizatorem społeczności lokalnej i koordynatorki Iwony Broszkiewicz, wspólnie zajmowaliśmy się nawiązywaniem kontaktów z potencjalnymi partnerami, spotykaliśmy się i planowaliśmy współpracę. Przełomowym momentem była konferencja podsumowująca pierwszy etap pracy w społeczności, zrobiła wrażenie na naszych partnerach, gratulowali efektów działań, myślę, że zrozumieli cel metody OSL, przekonały ich zmiany w ludziach, to argumenty z którymi się nie dyskutuje.
A jakie zdarzenia albo momenty mobilizują do działania i dowodzą, że warto organizować społeczność lokalną?
Dla mnie satysfakcją są zmiany w ludziach, z którymi mogę pracować. Energii dodają zmiany, które już zachodzą w społeczności, np. zmiany postaw, wyglądu zewnętrznego, odkrywanie potrzeb i przyjemności przebywania razem. Mieszkańcy w dniu pracownika socjalnego przyszli do nas z życzeniami, kwiatami i własnoręcznie wykonaną laurką, to są momenty, w których łzy cisną się do oczu i dają satysfakcję ze wspólnego działania.
Czego można życzyć organizatorce społeczności lokalnej?
Dobrej współpracy w Zespole OSL i żeby nie tracić zapału.
Zatem tego Ci życzę i dziękuję za rozmowę.
Anna Kowalczyk – pracownik socjalny pracujący w terenie, dodatkowo pełniący rolę organizatora społeczności lokalnej. W Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Radomsku pracuje od 13 lat. Prywatnie zbiera starocie, szczególnym uwielbieniem ze swych zbiorów darzy stare solniczki i filiżanki z bawarskich manufaktur. Wraz z kolegą z zespołu ds. Organizacji Społeczności Lokalnej – Jackiem Pawelcem uczestniczyła w dwuletnim cyklu szkoleniowym dla pracowników socjalnych ośrodków pomocy społecznej, którego celem było wdrożenie innowacyjnej metody pracy środowiskowej – organizowanie społeczności lokalnej. Szkolenie było zorganizowane w ramach projektu „Tworzenie i rozwijanie standardów usług pomocy i integracji społecznej”.
Projekt „Tworzenie i rozwijanie standardów usług pomocy i integracji społecznej” współfinansowanym przez Unię Europejską w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.